- Strona główna
- Baza wiedzy
- Artykuły i porady
- Od króla Augusta po XXI wiek – czyli historia Cechu Rzemiosł Spożywczych w pigułce
Od króla Augusta po XXI wiek – czyli historia Cechu Rzemiosł Spożywczych w pigułce
Cech Rzemiosł Spożywczych w Warszawie obchodził niedawno 70 lat swojego istnienia w obecnej formie. Jednak historia stowarzyszenia sięga znacznie dalej, aż do czasów króla Stanisława Augusta. Z okazji tej pięknej rocznicy o historii cechu, a także jego roli we współczesnym świecie rozmawiamy z jego dyrektorem, Dariuszem Wypychem.
– Cech Rzemiosł Spożywczych w Warszawie powstał w 1951 roku, wiem jednak, że zalążek dzisiejszego cechu pojawił się znacznie wcześniej. Kiedy tak naprawdę wszystko się zaczęło?
– Faktycznie, właśnie obchodziliśmy 70-lecie istnienia, ale dzisiejszy cech korzysta za spuścizny cukierników, którzy rozwijali to rzemiosło w XVIII wieku. To oni stworzyli coś, co jest swego rodzaju podwaliną, na której wciąż budujemy i rozwijamy rzemiosło – Cech Cukierników w Warszawie. Dokument potwierdzający jego powołanie podpisał 16 stycznia 1781 roku król Stanisław August Poniatowski. Czasy były oczywiście zupełnie inne, inne realia, potrzeby, problemy. Cech Cukierników nie funkcjonował zbyt długo, był rozwiązywany, reaktywowany. W końcu całkiem przestał istnieć, ale był już zaczyn, rodzaj inspiracji, z którego korzystamy do dziś.
– Powojenna historia cechu też była burzliwa. Które z wydarzeń z perspektywy czasu uważa Pan za szczególnie istotna dla stowarzyszenia?
– Przez te 70 lat istnienia zdarzyło się wiele ważnych rzeczy, a sam cech bardzo się zmienił. Oczywiście musimy zacząć od maja 1951 roku, czyli utworzenia cechu, który wówczas składał się z cukierników, piekarzy, wodziarzy, karmelarzy, lodziarzy, rzeźników i wędliniarzy. Organizacja urzędowała w kamienicy na Pańskiej, gdzie do dziś ma siedzibę Cech Wędliniarzy, który wyodrębnił się w 1988 roku. Wcześniej jednak – 12 czerwca 1983 roku – miało miejsce inne ważne wydarzenie o dużym znaczeniu symbolicznym – poświęcenie sztandaru. Wcześniej cech nie miał takiego symbolu. Wędliniarze, piekarze, masaże – wszyscy mieli swoje sztandary, ten wspólny był takim znakiem, że wszystkie rzemiosła się połączyły.
– Nie trwało to jednak długo?
– Rzeczywiście. W 1987 roku wyodrębnili się piekarze. Rok później wędliniarze. W 1988 roku Cech Rzemiosł Spożywczych, już w okrojonym składzie przeniósł się na ulicę Lechicką, gdzie działa do dziś. Ledwo skończyły się te wewnętrzne podziały i przeprowadzki, nadszedł rok 1989, a więc transformacja ustrojowa, która przyniosła ogromne zmiany.
– Co tak dokładnie się zmieniło?
– Sprawa zasadnicza – dobrowolność przynależenia do cechu. Wcześniej obowiązywała obligatoryjność zrzeszania się zakładów. Po prostu wszyscy producenci, rzemieślnicy musieli się zrzeszać, po 89 roku stało się to dobrowolne. Drugą wielką zmianą, wynikającą z tej dobrowolności, było finansowanie cechu. W PRL-u głównym źródłem dochodu cechu był tzw. oddział zaopatrzenia. Kiedyś ten dział był właściwie osobnym bytem działającym przy cechu i jedynym źródłem surowców, które każdy rzemieślnik musiał kupować do swojej produkcji. Dla wielu cechów otwarcie wolnego rynku, czyli uniezależnienie od działu zaopatrzenia, było momentem przełomowym, który zdecydował o upadku albo znacznym ograniczeniu zakresu działalności. Np. cech piekarzy liczy dziś zaledwie kilkunastu członków, z kolei wędliniarski uratował majątek jakim jest kamienica na Pańskiej – żyją po prostu z wynajmu. Wszystkie te cechy prowadzą działalność statutową.
– A jak otwarcie wolnego rynku wpłynęło na Cech Rzemiosł Spożywczych?
– U nas oddział zaopatrzenia pozostał i stał się integralną częścią organizacji. Pod tym względem działamy jak hurtownia, która zaopatruje członków w potrzebne surowce i to stanowi nasz główny dochód. Dodatkowo zarabiamy na wynajmie pomieszczeń należących do cechu. To pozwoliło nam przetrwać, choć oczywiście wielu cukierników, bo dziś głównie oni należą do cechu, zrezygnowało, młodzi nie widzieli powodu, by do nas przystąpić, to wciąż zrzeszamy ponad 100 członków. Nasza sytuacja na tle innych organizacji zrzeszających rzemieślników jest więc całkiem dobra.
– Czy dziś – 70 lat po powstaniu cechu, w zupełnie nowych warunkach rynkowych – cech nie jest przypadkiem tworem archaicznym?
– Absolutnie nie. Myślę, że cech ma do odegrania bardzo ważną rolę i wiele zadań do wykonania na różnych obszarach. Oczywiście organizacja musi się zmieniać, lepiej dopasować do rzeczywistości, ale ten proces już trwa i myślę, że bardzo niedługo zobaczymy wymierne rezultaty.
– Jakie główne zadania stoją przed cechem, w jakich obszarach będzie się rozwijał?
– Bardzo dużo jest do zrobienia na polu edukacji młodych cukierników, piekarzy, kucharzy podnoszenia kwalifikacji zawodowych, rozwijania pasji i budowania prestiżu każdej z tych profesji. Bardzo ważna jest też integracja środowiska oraz szeroko rozumiane wsparcie biznesowe. Przyszłość branży cukierniczej, piekarskiej czy gastronomicznej, sukces każdego przedsiębiorcy, opieram na trzech filarach – umiejętności zawodowe i biznesowe, wysoka jakość produktów i prestiż zawodu. Niełatwo to połączyć, rozwijać, zwłaszcza w pojedynkę. Chciałbym, żeby cech był miejscem, które przyciągnie jak najwięcej uczestników rynku i pozwoli stworzyć taki wspólny front, dzięki któremu rzemiosła spożywcze w Polsce wspaniale się rozwiną ze swoim charakterem rzemieślniczym.
Czytaj też…
Jak edukować cukierników? Cech Rzemiosł Spożywczych stawia na duże zmiany – rozmowa z dyrektorem Cechu Rzemiosł Spożywczych w Warszawie, Dariuszem Wypychem
Zobacz również
Zapisz się do newslettera
Dołącz do najlepiej poinformowanych w branży